8 lutego 2013

Rozdział III część I


3  (cz.1/2)

Wychodziłam z klasy, patrząc na mojego wroga numer jeden, jakbym miała go zaraz udusić na środku korytarza. Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam stojącej przede mną Caroline.
  - Ałć! - krzyknęła – To, że jesteś na mnie zła, nie znaczy, że masz mnie zabić w szkole!
  - Sory, Care. Jestem tak wściekła, że przysięgam, iż zaraz coś rozwalę!
  - Wow, aż tak cię wkurzyłam? Przepraszam, N. Przykro mi, ale twoje ciacho tak mi przypomina Guy'a, że mam ochotę wydrapać mu oczy!
  - Ciacho? Care? Słyszałaś co właśnie powiedziałaś? Przyznałaś, że Chris to ciacho! Haha!
Zaczęłam skakać dookoła niej, całując po policzkach i przytulając ją.
  - Nina, nie denerwuj mnie. Nic takiego nie powiedziałam, sądzisz, że upadłam na głowę?
  - Owszem, powiedziałaś, nawet ja to słyszałem – powiedział jakiś niski głos – Nina ma świadka.
  - A ty jesteś? - zapytała z błyskiem w oku Care – Znamy się?
  - Jest nowy – powiedziałam, bo okazało się, że mam obrońce, nowego! Kto by pomyślał? - Nie warty uwagi, Care. Chodźmy.
  - Hej! - zawołał – Tak mówisz o koledze, na którego dzisiaj po lekcjach będziesz skazana?
Jęknęłam. Koza, fakt.
  - N, czy ja o czymś nie wiem?
  - Nie zdążyłam ci powiedzieć. Ten tutaj – pokazałam palcem na nowego – wpędził mnie do kozy.
  - Ja?! Ja nic nie zrobiłem! To ty mnie uderzyłaś!
  - Uderzyłaś go?! - krzyknęła oszołomiona Caroline – Za co?!
  - Nie ważne, Care. Idziemy.
  - Zmusisz ją?
  - Zamknij się, Nowy.
  - Nazywam się Trevor.
  - A mi to potrzebne do szczęścia? Bywaj, Nowy.
Pociągnęłam moją przyjaciółkę za rękę i ruszyłam w stronę sali numer dwadzieścia siedem. Czekały mnie teraz dwie godziny z biologią, na którą na szczęście chodziłam z Chrisem. Caroline ociągała się i co chwilę oglądała się za siebie.
  - Care, przestań.
  - O co ci chodzi? - zapytała z miną niewiniątka.
  - Wiesz o co mi chodzi.
  - O tego Trevora? Rany, Nina! Przecież to jest typowe amerykańskie ciacho, wiesz o tym?
  - Caroline, on wygląda jak pół dupy zza krzaka, nie zdajesz sobie z tego sprawy?
Widziałam jej błyszczące niebieskie oczy. Miała plan. Jaki? Zapolować na Nowego. Wiedziałam to, zanim zdążyła się odezwać.
  - Chcę go – oświadczyła – Będzie mój, zobaczysz.
  - Nie wątpię, a teraz pozwól, że pójdę na lekcje. Do zobaczenia.
  - Na razie, laska.
Zobaczyłam, że udaje się w stronę swojego nowego obiektu zainteresowań. Super. Przewróciłam oczami i weszłam do klasy, a tam? Niespodzianka! Trevor siedzi w mojej ławce i o coś wykłóca się z Chrisem.
  - O co chodzi? - przerwałam im, co zdecydowanie nie spodobało się Nowemu.
  - Nie twój interes – burknął – Twój kolega nie rozumie, że te ławki wcale nie są podpisane i twierdzi, że on tu siedzi. Wiedziałaś o tym?
  - Tak, wyobraź sobie, że wiedziałam, może dlatego, że Chris siedzi ze mną w tej ławce. Tak więc wypad.
  - Wypad? Wow, jakie słowo. Myślałem, że jesteś typem cichej dziewczynki, z którą łatwo pójdzie.
To była minuta, a może nawet sekundy jak Chris zamachnął się i wycelował prawego sierpowego w twarz Trevora.
  - Panie Bishop, zechce mi pan to wytłumaczyć?
Pięknie, pan Gilbert.
  - Panie Gilbert, nasz nowy kolega zdecydowanie obraził Ninę.
  - Doprawdy? A co takiego powiedział?
  - Że jestem łatwa, panie profesorze – wtrąciłam się do konwesacji – To dlatego Chris go uderzył w mojej obronie.
  - Panie Ramsey, dwa tygodnie kozy, a teraz proszę łaskawie zająć swoje – tu podkreślił – miejsce.
Nowy wziął swój plecak i poszedł do tylnej ławki, całkiem zadowolony z siebie. Ale dlaczego? Nie dość, że nagrabił sobie u naszego nauczyciela, to jeszcze zarobił dodatkowy szlaban. Jest się z czego cieszyć.
Odsunęłam swoje krzesełko i zobaczyłam, że Chris masuje sobie pięść.
  - Ej, mój wybawco – zaczęłam – Wszystko w porządku?
  - Tak, dzięki. Siadaj, bo nie chce mieć połamanej ręki,a ten gość jest naprawdę twardy.
  - Jasne – mruknęłam – Dziękuję, Chris.
  - Zawsze do usług.
Usiadłam i reszta lekcji minęła nam w milczeniu. Jak nigdy. Zawsze przynajmniej raz pan Gilbert upominał nas, żebyśmy przestali dyskutować na tematy, które nie są związane z lekcją biologii. Chris siedział zamyślony, nie zwracając na mnie uwagi.
  - Hej – zagadałam – Czemu siedzisz tak cicho?
  - Co? - najwidoczniej wyrwałam go z głębokiej zadumy – Ja, przepraszam. Zamyśliłem się.
  - No, to akurat zauważyłam.
  - Spotkamy się dzisiaj u ciebie?
  - Jasne – odparłam – Angielski, ma się rozumieć?
  - Nie, coś innego. Muszę z tobą pogadać.
I na tym urwał. Czy każdy dzisiaj będzie chciał ze mną poważnie porozmawiać?! Czekam tylko na wiadomość od Caroline.
Oparłam brodę na splecionych dłoniach i słuchałam nauczyciela. Chris nadal nic nie mówił.
Reszta lekcji przeleciała w mgnieniu oka. Niepokoiło mnie jednak to, że od pięciu lekcji nie widziałam Caroline, a akurat dzisiaj w planie nie miałyśmy razem zajęć. Po ostatniej lekcji matematyki, szłam do szafki, kiedy zobaczyłam moją blond przyjaciółkę pod szafką. Płakała.
  - Care! - podbiegłam do niej – Care! Spójrz na mnie! Co się stało?
  - Nina, Nina... Guy do mnie dzwonił.
  - I dlatego płaczesz? Caroline, nie sądzisz, że już dość przez niego wycierpiałaś?
  - Tak, zdaję sobie z tego sprawę, Nina. Dlatego to tak boli. Ja go nadal kocham.
  - Słucham? - zapytałam, wpatrując się w nią z otwartą buzią – Care, słyszysz co ty mówisz? Przecież po zerwaniu z nim, miałaś już z sześciu chłopaków! A na dodatek pisałaś z dziesięcioma innymi!
  - Wiem to. Ale ja go kocham.
  - Po co dzwonił? - zapytałam zbyt ostrym tonem.
  - Stwierdził, że stęsknił się za mną... Po sześciu miesiącach, N! Dlaczego? Dlaczego musiał o sobie przypomnieć? - mówiła smarkając jednocześnie. Nie wyglądała za dobrze, cierpi.
  - Ej, Care. Chodźmy do mnie.
  - Przecież masz kozę.
  - Najwyżej dostanę kolejna, chodźmy.
  - Nie, Nina. Nie mogę. Idę do siebie chciałam ci tylko powiedzieć, że dzwonił.
  - I podnieść mi tym ciśnienie? Jeżeli tak, to zdecydowanie ci się to udało.
  - Nina, wolę cierpieć z nim niż bez niego.
To były najszczersze i najprawdziwsze słowa, jakie kiedykolwiek usłyszałam od mojej przyjaciółki. Guy to chłopak, z którym chodziła trzy miesiące, ale wcześniej podkochiwała się w nim dobre dwa lata. W końcu po takim czasie, ten ją zauważył i się umówili. Pasowali do siebie. Caroline, wysoka blondynka z niebieskimi oczami, długimi rzęsami i nogami, jakie chciałaby mieć każda modelka, a Guy wyższy od niej, starszy o dwa lata, wysportowany i do tego – tu muszę przyznać – ciacho, z jakim chciała chodzić każda, a on to niestety wykorzystywał. Chodząc z Caroline trzy miesiące chyba pobił swój rekord. Wiedziałam, że Care pierwszy raz się zakochała, ale nie zdawałam sobie sprawy, że po takim czasie wyzna mi, że go kocha. Brakowało jej go, a on nieproszony odzywa się i twierdzi, że tęskni. Gorzej chyba być nie mogło.
  - Care, muszę już lecieć – powiedziałam delikatnie.
  - Tak, rozumiem. Do zobaczenia później.
  - Tak w zasadzie... Chris chciał się ze mną spotkać...
Uraziłam ją.
  - No tak, jasne. Baw się dobrze. - powiedziała i odeszła, zostawiając mnie siedzącą.
Wstawałam i złapałam się klamki, ale niestety, zapomniałam na jakim poziomie jest moja koordynacja ruchowa. Zanim zdążyłam się czegokolwiek podtrzymać, czułam, że spadnę i co najwyżej rozbiję sobie głowę. Zamknęłam oczy, ale nic nie poczułam. Raczej czyjeś ramiona, które oplotły mnie i trzymały.
  - Uważaj na siebie, Nina.
Trevor.
  - Puść mnie! Natychmiast! - wrzasnęłam
  - Hej, mała, nie rób zamieszania, tak? Dziękujesz mi za uratowanie głowy, jak mniemam?
  - Spadaj.
  - Jasne, do zoba w kozie.
  - Oby nie.
  - A jednak – mrugnął i się oddalił.
Nienawidzę tego człowieka. Nienawidzę go z całego serca.
Poprawiłam sobie bluzkę i ruszyłam w stronę klasy od geografii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz