6 lutego 2013

Rozdział I


1.

- Nina! Nina! Wstawaj, bo spóźnisz się do szkoły! - krzyczała mama z kuchni, tłukąc się z talerzami – Nie będę na ciebie czekać!
  - Wstaję, wstaję. Nie wszczynaj alarmu!
Wiedziałam, że podniesienie się z wygodnego łóżka z ciepłą kołderką, wcale nie będzie proste. Po tym jak spędziłam całą noc na gadaniu z Caroline, bo rzucił ją chłopak, wyglądałam jak śmierć. To nie jest fajne. Spojrzałam w lusterko, które umieszczone jest nad komodą i próbowałam się uśmiechnąć, ale mimo moich starań wyszedł z tego grymas.
  - Super – mruknęłam do siebie.
Pościeliłam szybko łóżko, nie sprawdzając co zostawiłam pod kołdrą, stwierdziłam, że posprzątam później, ponieważ teraz nie mam na to czasu. Wzięłam czarne jeasny, bieliznę oraz ciemnozielony top i już chciałam iść do łazienki, kiedy spostrzegłam, że za oknem pada.
  - Nie no, lepiej być nie może! - krzyknęłam wściekła.
Wróciłam się do szafy i ściągnęłam z wieszaka pierwszą lepszą bluzę, a już wtedy udałam się do toalety w potrzebie tak zwanych porannych czynności. Po mniej więcej piętnastu minutach zeszłam na dół gotowa do wyjścia, kiedy moją uwagę przykuła mina mamy. Była wściekła. Niedobrze.
  - Mamo? - zaczęłam delikatnie – Możemy już jechać?
  - Co? Ach, tak. - odpowiedziała, ale nie ruszyła się z miejsca. Po wyrazie jej twarzy,
zauważyłam, że chciała coś jeszcze powiedzieć jednak w ostatniej chwili zmieniła zdanie. Pewnie pokłóciła się z tatą, co ostatnio często miało miejsce.
  - Mamuś? Wychodzimy? Gdzie jest Amelie?
  - Twoja młodsza siostra nie idzie dzisiaj do szkoły. Źle się czuje.
  - To dlaczego nie mogłam sobie dłużej pospać? - zapytałam zirytowana – Przecież wiesz, że
w środy mam na dziesiątą, a jest dopiero kwadrans po ósmej!
  - Nino, proszę cię. Idź do samochodu, ja zaraz do ciebie dołączę.
  - Dobrze, już mnie nie ma.
Podeszłam do drzwi i zaczęłam ubierać moje ulubione trampki w kwadraty, trójkąty i inne figury geometryczne (mimo tego, że jak spojrzałam na nie, widziałam matematykę, lubiłam je). Podniosłam się i spojrzałam jeszcze raz w lusterko. Ta sama twarz. Kasztanowe, proste włosy, opadające delikatnie za ramiona, które wystarczy raz przeczesać szczotką, bo i tak same się ułożą. Niby powinnam być zadowolona, ale jakakolwiek próba uczesania ich w coś innego poza kucyk, kończy się niepowodzeniem. Zielone oczy, nie wyróżniały się niczym szczególnym, a jak na normalną siedemnastolatkę przystało, zawsze narzekałam na to, iż mam za krótkie rzęsy, dlatego codziennie nakładam na nie maskarę. Podoba mi się mój nos. Jest naprawdę bardzo delikatny, jedyna rzecz, do której nigdy się nie przyczepiam. Gorzej z ustami. Są po prostu dziwne. Każdy mówi, iż moje wargi nadają się do pocałunków jak do niczego innego, ale ja tam swoje wiem. Nie podobają mi się. Kiedy wpatrywałam się tak w swoje odbicie, nie potrafiłam ukryć jak bardzo jestem podobna do mojej matki – Belli. Porównując swoje obecne zdjęcia z jej, sprzed laty, nie mogę znaleźć różnicy. No, poza jedną. Moja mama, będąc w moi wieku miała ładniejsze kształty. Trudno, zawsze sobie powtarzam, że to, co ma urosnąć, urośnie w swoim czasie. Poprawiłam już ostatni raz włosy, narzuciłam czarną, skórzaną kurtkę na ramiona i wyszłam w tę straszną ulewę. Przebiegłam szybko do samochodu i wskoczyłam na przednie miejsce.
Po jakiś dziesięciu minutach z domu wyłoniła się mama. Jak zawsze przygotowana na wszystko zabrała parasolkę (uwaga! W parasolki! Czy to nie śmieszne?). Weszła do samochodu, sprawdziła w lusterku czy jej przefarbowane na rudo, krótkie włosy dobrze leżą i odpaliła auto. Jak zawsze miałam w zwyczaju, włączyłam od razu radio. Aktualnie leciała piosenka Fall Out Boy – I don't care. Uwielbiam ich.
  - Mogę zrobić głośniej, prawda?
  - Tak właściwie, to nie. Chciałabym z tobą o czymś porozmawiać.
  - Serio? W aucie? Przed szkołą? Mamo, nie załamuj mnie.
  - Nie próbowałam zaczynać tego tematu przy twoim tacie, bo mogłoby ci się zrobić głupio. Tak więc...
O nie! Tylko nie to... Kiedy mama ma mi coś do powiedzenia, a jej zdanie zaczyna się od słów „tak więc” już wiem, że mogę się spodziewać czegoś powalającego. Najlepsze było to, że mama zawsze o jakiś poważniejszych sprawach, rozmawiała ze mną w samochodzie, właśnie w drodze do szkoły.
  -Nino, nie wiem jak zacząć tę rozmowę. Może od początku - odchrząknęła teatralnie – Ostatnio zauważyłam, że spędzasz dużo czasu z tym chłopakiem od Bishop'ów.

  -Chris?
  -Tak, właśnie. Powiedz mi, Nina. Czy to jest twój chłopak?
Aha! Wiedziałam, że będzie coś o chłopcach, bo mama wydaje się skrępowana.
  - Mamo, to tylko kolega ze szkoły. Ostatnio pomagałam mu z angielskim, ponieważ sobie nie radził. Nie masz się co martwić.
  - Ale spędzasz z nim swoją każdą wolną chwilę.
  - Spędzałam, aż do dziś. Uwierz mi na słowo. Caroline rzucił wczoraj chłopak, więc spodziewaj się jej codziennych wizyt w naszym domu.
  - Dobrze, N. Mi to naprawdę nie przeszkadza, ale masz już siedemnaście lat i boję się o ciebie.
  - Boisz się o mnie? Dlaczego?!
  - Jestem twoją matką, więc... - przerwałam jej.
  - Tak, wiem. Jesteś moją mamą i musisz się o mnie martwić, ale co cię tak nagle naszło? Nie ćpam, nie piję alkoholu, jeżeli idę na imprezę, uprzedzam was o której wracam i gdzie idę. Co jeszcze mam zrobić, żebyś przestała się o mnie martwić jak o małe dziecko?
  - Nina, chodzi mi raczej o antykoncepcję.
Wybuchłam nieopanowanym śmiechem. Nie śmiałam się pod nosem, ale na całe auto. Dobrze, że padało i mama nie miała otwartych okien, bo kto wie, co pomyśleliby o mnie ludzie.
  - Co cię tak śmieszy, Nino?! - krzyknęła mama, nie, nie krzyknęła wręcz wrzasnęła na mnie.

  - Mamo, mam siedemnaście lat, wiesz? Nie sądzisz, że o takich rzeczach, to ja wiem już sporo? Kilka lat w szkole miałam wychowanie od życia w rodzinie, nauczyłam się tam wielu przydatnych rzeczy, o antykoncepcji również – przerwałam – A tak poza tym to po jaką cholerę wmieszałaś w to Chrisa?!
  - Myślałam, że wy jesteście razem i chciałam ci o wszystkim dokładnie opowiedzieć.
  - Mamuś, nie zrobię nic głupiego. Nie martw się o to, że wpadnę do domu i powiem wam, że jestem w 

ciąży – przy tym słowie, mama wzdrygnęła się – Więc nie zawracaj sobie głowy takimi głupotami, dobrze?
Zauważyłam, że podjechaliśmy pod szkołę, przyjęłam to z ulgą. Zaczęłam się zbierać, kiedy mama powiedziała:
  - Po prostu na siebie uważaj. Kocham cię, córeczko.
  - Ja ciebie też, mamo. Buziaki i do zobaczenia wieczorem!
Trzasnęłam drzwiami, wypuściłam głośno powietrze i mimo okropnej pogody, szłam, śmiejąc się, aż weszłam do budynku szkoły, gdzie spędziłam już trzy czwarte swojego życia.


2 komentarze:

  1. Super! Wciągające, a Nina w brązowych włosach i z przyjacielem Chrisem, który jest dangerous (;p) kogoś mi przypomina ;ppp
    Lidga ;>
    PS: mam nadzieje że ninia nie zamieni się w wampira ;p

    OdpowiedzUsuń