10 lutego 2013

Rozdział III część 2

3. 2/2

Koza na szczęście minęła mi szybko. Siedziałam i rysowałam na kartce kwiatki, co chwilę patrząc na zegarek. Nie musiałam się użerać z Nowym, bo uciekł, więc to też poprawiło mi humor.
Po odsiadce(ale to brzmi!) poszłam do domu.
  - Jestem! - krzyknęłam – Co na obiad?
  - Co na obiad?! - wyleciała z wrzaskiem mama – Co na obiad?! Zjawiasz się dwie godziny po swoich zajęciach i bezczelnie pytasz mnie co na obiad?! Możesz mi powiedzieć, gdzieś ty się podziewała?
  - Byłam w kozie, a poza tym nie muszę ci się tłumaczyć. Idę na górę, zrobię sobie płatki.
  - Wracaj tu koleżanko. - powiedziała już mniej wkurzona – Możesz mi tylko wyjaśnić dlaczego byłaś w kozie? Coś ty narobiła?
  - Przyłożyłam chłopakowi, za to, że gadał o moim tyłeczku, a teraz mam ochotę znowu go uderzyć, bo stwierdził, że jestem łatwa. Coś jeszcze, czy mogę iść?
Zatkało ją. Machnęła na mnie ręką, co uznałam za zgodę do opuszczenia korytarza. Weszłam na górę, przebrałam się i wysłałam esemesa do Chrisa.
Przyjdziesz?”
Jasne, będę za minutę!”
Dobrze, że mieliśmy do siebie trzydzieści sekund drogi. Jedyne, co zdążyłam zrobić to założyć koc na łóżko, bo po chwili rozległo się pukanie do drzwi frontowych. Zbiegłam na dół i otworzyłam drzwi. To był nie kto inny jak Chris!
  - Cześć, wybawco.
  - Hej – powiedział i wszedł do domu.
  - Chodźmy na górę, bo kuchnia i salon zajęty.
  - Jasne.
Ściągnął kurtkę i poszliśmy do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi i usiadłam obok niego na łóżku.
  - Nina... - zaczął niepewnie.
  - Ta? - powiedziałam z pełnymi ustami, bo właśnie byłam w trakcie wpychania sobie ciasteczka do buzi. Z marmoladą, kocham je.
  - Mogę cię o coś zapytać?
  - Pozwołis, że nałpiełw żjem?
  - Jasne – zaśmiał się i wziął ciacho. Kiedy skończyłam konsumować, powiedziałam:
  - No dalej, twardzielu.
  - Przybliżył się. Nie jest dobrze.
  - Znamy się już dość długo, prawda?
  - Tak, no tak, prawda – odparłam.
  - Co do mnie czujesz?
  - Słucham? - w tym momencie błagałam Boga, że się przesłyszałam. Nie, tylko nie Chris!
  - Czy czujesz coś do mnie
  - Chris, ja.. - ale zanim skończyłam, zrobił to. Przysunął się do mnie, złapał mnie i pocałował, długo, namiętnie. Jak najszybciej się odsunęłam.
  - Chris!
  - Ja, przepraszam. Musiałem. Nina, od dłuższego czasu to w sobie tłumiłem!
Załamałam się. Nie, nie Chris. Proszę!
  - Chris, ja... Ja nie czuję tego do ciebie – wydusiłam.
  - Tak myślałem. Gdzie taka dziewczyna coś do mnie, nie? Przepraszam, nie powinienem, zepsułem wszystko.
  - Nie, Chris. Ja... Ja po prostu.. Przepraszam, że nic do ciebie nie czuję. Kocham cię, Chris, kocham, ale jak brata, nic więcej!
  - Tylko, że... - wstał, a ja za nim – Nina...
Staliśmy przy drzwiach od pokoju. Chciał wyjść. Nie chciałam go stracić, bo naprawdę uwielbiałam z nim gadać. Ucząc się, zawsze robiliśmy coś dodatkowego. Rowery, ciastka, wszystko! A teraz to zniknie.
  - Chris, proszę nie psuj tego, zostań. Udawajmy, że nic się nie stało, dobrze?
  - Nie umiem – pochylił się nade mną – Ostatni pocałunek, dobrze?
Przysunął się, a ja nic nie powiedziałam, nie odsunęłam się. Czułam jak jego wargi dotykają moich. Złapał mnie w pasie i przysunął mocniej do siebie, ale wtedy już nie wytrzymałam.
  - Chris, ja...
  - Rozumiem, nie czujesz tego co ja – zamilkł na chwilę – Kocham cię, Nino. Kocham, ale nie jako przyjaciółkę.
I wyszedł. Zostawił mnie i wyszedł. Tak po prostu. Nie wiedziałam co mam zrobić. Usiadłam pod drzwiami i się rozpłakałam. Dawno nie płakałam przez kogoś. Nie przez chłopaka. Ale mi na nim zależy! Tylko nie jak na kimś bliższym niż jak na przyjacielu. Dlaczego on to zrobił? Dlaczego mnie pocałował? Dlaczego wszystko zepsuł?
Nie zdawałam sobie sprawy, kiedy przeszłam na łóżko. Leżałam z pudełkiem chusteczek i dałam płynąć łzom. Po co mam się powstrzymywać.
  - Nina? - odezwała się mama zza drzwi – Chcesz porozmawiać?
  - Nie, idź stąd.
Nie skomentowała, tylko poszła. Kilka sekund po jej odejściu, do pokoju ktoś zapukał.
  - Nina? - to była Amelie – Nina, mogę wejść?
  - Wejdź, słoneczko.
Amelie ma pięć latek. Jest wkurzającą, młodszą siostrą, ale ją kocham. Weszła delikatnie do mojego łóżka, wzięła koc i przykryła mnie nim, wsuwając się obok.
  - Kochasz go? - zapytała. Skąd pięciolatka wymyśla takie pytania?
  - Nie, Amelie. Nie kocham go – powiedziałam i rozpłakałam się na dobre. Przytuliła się do
mnie i głaskała mnie swoją małą rączką po włosach.
Obudziłam się kilka godzin później. Amelie spała z rączką na mojej szyi. Jej blond loczki były rozrzucone na mojej fioletowej poduszce. Podniosłam się i spojrzałam na zegarek. Pół do trzeciej.
  - Niedobrze – mruknęłam i delikatnie wyślizgnęłam się z łóżka. Poszłam do łazienki i spojrzałam w 

lusterko – Wyglądam okropnie.
Weszłam pod prysznic, a ciepła woda pozwoliła mi się na krótką chwilę rozluźnić. Wyszłam i owinęłam się ręcznikiem. Poszłam do pokoju w poszukiwaniu piżamy i zauważyłam, że Amelie już nie ma. Poszła pewnie do rodziców do pokoju. Przekopałam całą komodę, a piżamy ani śladu.
Dziwne...
  - Tego szukasz, laleczko?
Wydarłam się na całe gardło. Wrzeszczałam jak głupia, dopóki Trevor nie podszedł i nie zamknął mi buzi.
  - Ciiiiicho, nie rób hałasu.
Za późno. Słyszałam jak rodzice biegną do mojego pokoju.
  - Nie mów im, że kogoś tu widziałaś. Powiedział i wyskoczył przez okno.
Mama z tatą wpadli do pokoju z kijem bejsbolowym.
  - Nina! Nina! Nic ci nie jest?! - krzyczała mama, a tata w ty czasie przeszukiwał moją sypialnię.
  - Dlaczego tak krzyczałaś?
  - Ja... Ja.... - nie wiedziałam co mam powiedzieć. „Hej, mamo! Krzyczałam, bo koleś przez którego wylądowałam z kozie był u mnie w pokoju, a ja jestem owinięta ręcznikiem!” - Zobaczyłam pająka – palnęłam.
  - Pająka? - mama była rozdrażniona a zarazem rozbawiona.
  - Krzyczałaś i postawiłaś na nogi całą rodzinę, bo był tu pająk? Dobrze rozumiem? - zapytał swoim niskim głosem tata, a potem się roześmiał – Dziecko, idź spać.
Podszedł do mnie, pocałował mnie w czoło i wyszedł, a za nim podreptała mama.
  - Dobranoc, kochanie – powiedziała i zamknęła drzwi. Zaraz jak to zrobiła, mój towarzysz pojawił się znowu, trzymając moją... piżamę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz